Menu Zamknij

Upadek medycyny. Coraz więcej lekarzy bez podstawowej wiedzy i kwalifikacji etycznych.

Jak świat światem istnieli lekarze lepsi i gorsi, choć jest to zawód szczególnego powołania i każdy lekarz powinien mieć predyspozycje, by skutecznie leczyć pacjentów. W ostatnim czasie jednak poziom leczenia w Polsce gwałtownie spada. I nie mówimy tu tylko o niedofinansowaniu służby zdrowia, lecz o całokształcie opieki medycznej, wliczając w nią opiekę prywatną.

Spadek jakości leczenia ma wiele przyczyn. Jedną z nich jest brak samokształcenia lekarzy, nie tylko nie aktualizujących swej wiedzy, ale i zawężających ją wyłącznie do swej specjalizacji. Istnieją choroby proste, podręcznikowe i na pomoc w leczeniu takich chorób pacjenci mogą jeszcze zazwyczaj liczyć. Istnieje jednak wiele chorób, których objawy nie są oczywiste i które mają charakter interdyscyplinarny. Chorzy na takie choroby mają obecnie poważny problem z ich zdiagnozowaniem.

Lekarz powinien mieć trzy podstawowe cechy, które pozwalają skutecznie leczyć: czas, wiedzę i chęci. Wystarczy brak jednego z tych elementów, by jego zawód nie miał sensu, tymczasem coraz częściej zdarza się, że w czasie wizyty lekarskiej pacjent nie spotyka się z żadnym z nich. Niezależnie od tego, czy przychodnia jest państwowa, czy prywatna, lekarze zmuszeni są do obsłużenia jednego pacjenta w czasie 10-15 minut. W przypadku kontynuacji leczenia ustalonej choroby taki czas jest wystarczający do oceny aktualnej sytuacji czy wypisania recepty, jednak w przypadku pierwszej wizyty, a zwłaszcza konieczności zdiagnozowania trudniejszej choroby, mimo najszczerszych chęci lekarz nie ma możliwości wysłuchania pacjenta, zastanowienia się nad diagnozą a następnie dobrania badań czy leków. Z tego powodu wielu bardziej uczciwych lekarzy zrezygnowało z pracy w sieciowych centrach medycznych.

Niestety, drugim problemem jest coraz częstszy brak umiejętności. Uczelnie wyższe wypuszczają coraz bardziej niedokształconych lekarzy. Dobrze wykształcony lekarz, niezależnie od specjalizacji, musi posiadać wiedzę interdyscyplinarną pozwalającą mu holistycznie ogarnąć problemy organizmu pacjenta. Nie dosyć, że z takim obszernym zakresem wiedzy spotykamy się coraz rzadziej, to coraz częściej można spotkać „lekarzy” bez elementarnej wiedzy nawet w obszarze własnej specjalizacji.

Nawet jednak gdy lekarz posiada wiedzę i przyjmuje we własnym gabinecie, dysponując większą ilością czasu na jednego pacjenta, często do głosu dochodzi rutyna lub pogoń za pieniądzem stawiana ponad lekarskim powołaniem…

W ten sposób generowane są olbrzymie koszty społeczne, gdy pacjenci przez długi czas nie mogą uzyskać pomocy w ustaleniu przyczyn swoich dolegliwości, biegając od lekarza do lekarza. Wielu z nich musi w celu ratowania swojego zdrowia, a nawet życia, samemu szukać rozwiązań, wydając olbrzymie pieniądze na badania, których nie zlecił im lekarz. Oto pacjent chory na alergię na salicylany i z niedoborami biega po lekarzach i jest kilkakrotnie operowany na kręgosłup, bo nikt nie sprawdził, jakie są przyczyny uszkodzenia mięśni i stawów. Inny pacjent z niedoborami magnezu i witaminy C przez lata leczony jest na nadciśnienie, którego de facto nie ma. Wielu pacjentów trutych jest lekami antydepresyjnymi, bo nikt nie zlecił im badania poziomu witaminy D czy magnezu. Chorzy na boreliozę latami leczeni są na nerwicę. I tak dalej, i tak dalej…

Pacjenci przytaczają liczne absurdalne stwierdzenia padające z ust niedokształconych lekarzy:

Chirurg: „Pyralgina nie zawiera salicylanów”

Gastrolog: „Ja jestem gastrologiem, nie znam się na wątrobie”

Alergolog: „A co to jest badanie DAO”

Nefrolog: „Torbiele w nerkach nie mogą mieć pochodzenia bakteryjnego”.

Niestety, brak kwalifikacji merytorycznych idzie w parze z brakiem kwalifikacji moralnych. Wielu lekarzy prowadzi działalność całkowicie sprzeczną z przysięgą Hipokratesa, nie lecząc pacjentów, lecz celowo naciągając ich na coraz większe wydatki. Znany warszawski lekarz nazywa sam siebie „wylekarzem”, mówiąc: „Inni leczą, ja chcę wyleczyć”.

Brak kwalifikacji moralnych rodzi też inne zjawisko. Ogromna rzesza lekarzy na stanowiskach i z tytułami naukowymi uległa korupcji. Setkami są oni przekupywani przez koncerny farmaceutyczne, by nie tylko „właściwie” leczyli pacjentów, lecz także kształtowali opinię publiczną pod kątem sposobów leczenia. Wysyłani są na niezwykle atrakcyjne turystycznie „szkolenia” w egzotycznych zakątkach świata, dotowani lub opłacani ogromnymi kwotami za nieadekwatne usługi.

Salus aegroti suprema lex – dobro chorego najwyższym prawem – mówi stara maksyma lekarska, cytowana przez Naczelną Izbę Lekarską. Przyglądając się obecnemu stanowi rzeczy, należy mieć poważne wątpliwości, czy wszyscy lekarze są jej nadal wierni.

 

.

3 komentarze

  1. ania

    Warto napisać o skorumpowanym samorządzie lekarskim. Moja przyjaciółka lekarka uciekła za granicę, nie chcąc uczestniczyć w tym bagnie, niewiele różniącym się od środowiska sędziowskiego w Polsce.

  2. Pingback:Dobra recepta on line? Nie daj się oszukać.

Dodaj komentarz